Henryk Mikołaj Górecki

Henryk Mikołaj Górecki (1933-2010) był jednym z największych polskich kompozytorów wszystkich czasów. Należał do wielkiej grupy kompozytorów, od Bolesława Szabelskiego (nauczyciela Góreckiego), po Krzysztofa Meyera, która w 2. połowie XX wieku dokonała olbrzymiego przełomu w muzyce polskiej i przyczyniła się do jej powrotu na estrady całego świata. Z tym wszystkim jednak był Górecki postacią osobną, indywidualnością tak silną, że nawet ci, dla których jego estetyka była trudna do przyjęcia, ulegali w jakiś sposób swoistej magii jego muzyki. W swoim czasie należał do muzycznej awangardy, przechodził różne fazy, znaczone dziełami takimi jak I Symfonia, Scontri, Genesis, czy Refren, w których wypróbowywał różne techniki i sposoby konstrukcji. Nieobce były mu doświadczenia z dodekafonią i z uważanym za polską specjalność sonoryzmem. Prowadził też niekiedy swoisty dialog z muzyką przeszłości. Rozbudowywał obsadę i materię muzyczną, to znów je redukował, poszukując wśród skrajności w zakresie dynamiki, brzmienia i faktury, jakby się obawiał miałkości i szarzyzny. Zawsze jednak – jak napisał wybitny znawca muzyki współczesnej, Krzysztof Droba.- dominował u niego „element konstruktywistyczny oraz intensywna, żywiołowa ekspresja”. Była to zatem muzyka przemyślana i przejmująca zarazem, i taka pozostała już zawsze, zarówno w wielkich kompozycjach orkiestrowych z udziałem głosów wokalnych, jak Ad Matrem, II Symfonia „Kopernikowska”, III Symfonia (Symfonia pieśni żałosnych), czy psalm Beatus vir, jak i w późniejszych, drobnych na ogół utworach chóralnych i solowych, z udziałem pojedynczych instrumentów, lub bez. W tym późniejszym okresie wielką formę w twórczości Góreckiego reprezentują dzieła kameralne – Recitativa i ariosa na klarnet, wiolonczelę i fortepian i trzy kwartety smyczkowe, z których ostatni ukończony został ostatecznie w roku 2005. Jedną z tajemnic stylu Góreckiego jest silnie odczuwana, zwłaszcza za granicą, polskość jego muzyki. Właściwie nigdy nie dokonywał stylizacji, w każdym razie nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, choć zdarzało mu się cytować polskie melodie – jak choćby w I Kwartecie „Już się zmierzcha”. Można odnieść wrażenie, że polskość ta była wpisana w podstawy jego języka muzycznego w sposób tak naturalny, jak naturalnym i pozbawionym wszelkiej pozy człowiekiem był on sam.

powrót

Przejdź do strony Fundacji Nowskowskiego